środa, 6 sierpnia 2014

Chwila Spokoju


Chwila spokoju



Od naszego pomachania Polsce na dowidzenia minal tydzien. Duzo sie ostatnio dzieje i nawet nie mialem okazji aby otworzyc wszystkie drzwi I drzwiczki w naszym mieszkaniu. Ani zeby dluzej pogapic sie przez okno.
Dzis pojechalismy z Zanetka na ostatnie pietro naszego wiezowca. Na samej gorze jest balkon na ktorym mozna posiedziec I robic mnostwo ciekawych rzeczy, np. rzucac jajkami albo papierowymi samolotami. Widok jest niesamowity! Przynajmniej tak nam sie wydaje, bo drzwi do tego balkonu sa zamkniete. Musielismy sie zadowolic jedynie niewielkim kawalkiem Pekinu z malutkiego okna, na 31 pietrze naszego apartamentowca.
Dzis napisze Wam troche o miejskim transporcie, czyli o tym jak sie przemieszczamy z jednego miejsca do drugiego.





Pierwszy z nich to taksowka. Wszystko wydaje sie proste. Samochod  z kierowca I licznikiem w srodku. Podobno pekinskie taksowki sa bardzo bezpieczne i nie trzeba sie martwic ze kierowca wywiezie nas gdzies w srodek lasu, wytnie nam nerki i sprzeda na ebayu. Ludzie mieszkajacy tu kilka lat zgodnie twierdzili ze nigdy nie zostali oszukani. Uczciwie – szybko (z racji omijania czerwonych swiatel) i przedewszystkim tanio. Podobno dojechanie do najdalszych pekinskich zakatkow gdzie ludzie ciagle rozpalaja ogien za pomoca dwoch drewienek nie kosztuje wiecej niz 30 zl. Bujamy sie wiec po miescie taksami dosyc czesto, np. do sklepu gdy mamy duzo chinskich  zakupow. Czasem jednak rzeczywistosc jest zupelnie inna.





Ciezko pracowalem aby nasz pobyt w Pekinie przebiegal latwo, lekko i przyjemnie – przez ponad 2 lata uczylem sie jezyka chinskiego, nawet plynac z moim kuplem Jankiem po Amazonce w Peru, bujajc sie w hamaku. 



Nawet w autobusie z Wenezueli do Brazylii i nawet podczas wojny domowej w Boliwii, przez co spoznilem sie miesiac na uniwersytet, bo granice tego panstwa zostaly zamkniete. Chinski byl wazny i nawet byl czas w zyciu ze byl najwazniejszy… Ale to juz material na kolejny wpis – o tym jak to sie wszystko zaczelo.
Piszac o tym ze czasem rzeczywistosc jest inna mam na mysli ze medal ma dwie strony. Jest jeden problem z taksowkami chinskimi ktorego absolutnie sie nie spodziewalem… komunikacja z kierowcami. Po dwoch latach mozolnej nauki spodziewalem sie rozmawiac z kazdym chinczykiem conajmniej o chirurgii mozgu lub wplywie faz ksiezyca na powodzie w poludniowej Mongolii. Na to jednak bede musial jeszcze poczekac, bo  nie potrafie im nawet powiedziec dokad chce jechac! Powiem to inaczej – nie mam problemu mowic do chinczykow w ich wlasnym jezyku, ale oni maja problem zeby mnie zrozumiec :-) Kiedys chcielismy pojechac do sklepu ktory nazywa sie po angielsku METRO. Podchodze wiec do taxowkarza i mowie
–          ni hao xiangshen, wo yao qu zai METRO…
-          -yyy ????
-         -  METRO !
-         -  Yyy ???
-         -  METRO !!!! METRO !!!! ZAI METROOOOO !!!!!!!!!
-         -  Yyy ???
-         
No tak … Nie wszyscy chinczycy znaja nasze literki i nie potrafia przeczytac kilku z nich, a to tak bardzo ulatwiloby zycie nam obojgu. Ale oni pewnie mysla tak samo – trzeba bylo sie nauczyc mojego jezyka pajacu a nie wrzeszczec i wymachiwac lapami.




Znalezlismy jednak sposob na angielsko jezyczne sklepy – przed wyjsciem wpisujemy nazwe na google maps I przed wejsciem do taksowki poprostu pokazujemy telefon kierowcy. Podobno tak to jest z chinskim ze pewnego dnia poprostu zaczynasz wszystko rozumiec. To chyba kwestia osluchania sie I intensywnej nauki. Kiedy to nastapi? Moze jutro? Moze za miesiac a moze dopiero za rok. Jedno jest pewne – nawet bedac tutaj 60 lat i nie poswiecajac czasu na nauke, moje marzenia o rozmowie o anatomii pingwinow I przeczytaniu Harrego Pottera po chinsku pozostana tylko marzeniami. Tymczasem ciesze sie malymi sukcesami – kilkuminutowa rozmowa o rzeczach przyziemnych bez uzywania rak, zrozumieniem calego zdania, uslyszenie w telewizjii slowka ktorego nauczylem sie wczoraj, albo wypatrzenie znajomego krzaczka w srod tysiecy innych. Dzis udalo mi sie isc od restauracji I  zamowic jedzenie na wynos  - ma to byc zapakowane do pudelka i wlozone do siatki ! Nasz klient nasz pan ! Przyniosl tak jak chcialem wiec albo sie domyslil, albo zrozumial.



Jeszcze kilka spraw o chinskich taksowkarzach – jako ze chinczycy to kraj dosyc kapitalistyczny, kazdy chce sobie jakos dorobic. Mozna wiec czasem spotkac prywatnych ludzi, ktorzy podwioza cie nielegalnie gdzie tylko zechcesz. Trzeba jednak wczesniej uzgodnic cene. Jesli mialbym komus poradzic przyjazd tu na dluzej, poradzilbym by nauczenie sie chinskich liczb. Mozna sie wtedy targowac albo kupic  na targu marchewke albo dwie.
Korzystalismy z uslugi nielegalnego taksowkarza raz, kiedy wracalismy z wielkich zakupow w superchinskim sklepie IKEA. Acha - zapomnialem dodac ze znudzeni taksowkarze czesto spia w swoich autach albo graja w karty z innymi taksowkarzami. Mijam ich codziennie idac na pociag do szkoly.

Kolejny srodek transport do modi czyli mototaksowka. Tanio, szybko i niebezpiecznie. Pamietam zdanie Zanetki w czasie pierwszego skorzystania z tego dziwactwa techniki
-          zamknij drzwi
-          dobra … yyy… ale tu nie ma drzwi!
-          Pasow tez nie ma ! Zginiemy!




I tu trzeba wejsc w kolejna kwestie. Obiecuje ze wroce do mototaksowki za kilka chwil. Te sprawy sie lacza w cos zabawnego :-)

Czemu zdecydowalismy sie na emigracje do Pekinu? Przeciez:
-          jest tu smog zagrazajacy zyciu i nieraz trzeba chodzic w masce
-          jest tu drogo
-          to tak daleko od domu
-          nikt nie zna tu angielskiego i nawet nie da sie nic przeczytac
-          jest tu strasznie goraco w lato I strasznie zimno w zime!

Juz wyjasniam. Nawet najgorszy smog kiedys odleci a niebo znowu bedzie niebieskie. Wczoraj licznik smogowy pokazywal 17 a dzisiaj 50 czyli niebo jest niebieskie! Tak to jest z Pekinem – raz masz dosyc, a kolejnego dnia go kochasz, kiedy wszystko sie udaje. Jest drogo, ale jak mowia anglicy “jesli jestes w Rzymie, zachowuj sie jak Rzymianin”. Od jutra bede plul na ulicy I harkal na cale gardlo !
Kiedys poznamy miasto znajdziemy tansze sklepy, czyli takie gdzie chodza zwykli chinczycy. Jestesmy daleko od domu – oczywiscie tesknimy za rodzina, ale mamy siebie. Mamy Skypa. Mieszkalismy w Anglii tyle lat wiec da sie przyzwyczaic.
-          Ale mieszkajac w Anglii zawsze mozesz przyjechac na weekend!
-          A czy w ciagu 10 lat pobytu na wyspach kiedykolwiek tak zrobilem? Nie – jest to wiec kwestia kilku godzin wiecj w samolocie, wiec nie ma roznicy czy mieszkamy w Chinach czy w Anglii. Teorytycznie oczywiscie, bo roznica w cenie biletow jest znaczna.
-          Nikt nie zna angielskiego. Jedyna pozytywna rzecz z tego wynikajaca to taka ze napewno poprawie swoj chinski. Jest goraco – ale jest klimatyzacja i cieple czapki w zime. Zawsze mozna wiec znalesc cos pozytywnego.

Ale dlaczego tak naprawde tu jestesmy?  To proste – musialo sie to nam oplacac. Jedno zdanie wyjasni wiekszosc – szkola w ktorej pracuje wynajela nam mieszkanie w luksusowej dzielnicy Pekinu. Szybko jednak przekonalismy sie ze pojecie luksusu ma rozne oblicza  w roznych kulturach. Dla Polaka luksus to willa z basenem. A dla chinczyka? Kilkupokojowe mieszkanie w wiezowcu w chronionej dzielnicy. Szalu ni ma i nie mam zamiaru sie wywyzszac czy cos takiego.  Spedzilismy wiele godzin aby cale nasze mieszkanko wysprzatac. Ciekawe kiedy ostatnie te podlogi widzialy mopa, albo firanki pralke.
Pamietam nasze pierwsze wrazenie po przekroczeniu bramy wjazdowej do naszej dzielnicy. Wjechalismy na parking a tam same jaguary, mercedesy, masserati – szal jest ! Wszedzie pelno chinczykow w garniturach. Od agentki dowiadujemy sie ze to jedna z bogatszych dzielnic Pekinu. Aby wejsc na nasz kompleks chinski pan w policynym mundurze musi nas wpuscic. Salutuje tym ktorzy wjezdzaja tu samochodami.
I tu dwie historie zataczaja kolo – historia o mototaksowce i o bogatej pekinskiej dzielnicy. To bylo piatkowe popoludnie kiedy to poraz kolejny podjechalismy mototaksowka pod brame wjazdowa tayyanggongyuan – tam gdzie mieszkamy. Zaparkowalismy tuz obok szlabanu I budki strazniczej w ktorej pracuje wyzej opisany mundurowy. I tak oto dwoch bialasow I bezzebna staruszka ( kierowca )- podjezdza rozklekotana motoryksza pod siedzibe luxusu. Szlaban otwiera sie I wyjezdza z niego lakierowany Bentley.
-          musimy dziwnie wygladac w tym zlomie.
-          no tak … Ciekawe czy wlasciciel Bentleya wie jaka to frajda jezdzic motoryksza bez drzwi omijajac czerwone swiatla – pomyslal Grzes
-          Ciekawe czy te bialasy wiedza jaka to frajda jezdzic Bentleyem – pomyslal Chinczyk…

Tak na odchodne – przypomnial mi sie kawal.
_____________________________________________________________________________________
Arab przyjechal do Polski na studia i po jakims czasie dzwoni do ojca
-          tato! Zle sie tu czuje bo ja jezdze na wyklady Bentleyem a cala reszta pociagami!
-          Przesylam ci czek na $20 milionow dolarow. Kup sobie pociag i nie przynos nam wiecej wstydu
_________________________________________________________________________________________


Nasze zycie tutaj powoli sie stabilizuje. Przyzwyczajamy sie, powoli wtapiajac sie w atmosfere. No moze nie az tak do konca… Za chwile znowu bede biegal w gore I w dol wiezowca a jutro pewnie poraz kolejny pojedziemy ryksza. Ryksze sa super ! Ryksze sa chinskie, a my lubimy Chiny :-) Szczegolnie kiedy wszystko nam sie uklada. Szczegolnie kiedy zycie jest fajne!


1 komentarz:

  1. Powodzonka tam u pingpongów :) Chętnie bym was tam odwiedził :) Pozdrawiam Misza :)

    OdpowiedzUsuń