sobota, 2 sierpnia 2014

Wszystko jest pierwsze czyli przeprowadzka do Pekinu


                   WSZYSTKO JEST PIERWSZE CZYLI PRZEPROWADZKA DO PEKINU



To już teraz - to już tu. Po długich miesiącach rozmów kwalifikacyjnych, wyczekiwania, załatwiania wiz, pozwoleń na pracę, wizyt w ambasadach i ministerstwach spraw zagranicznych w końcu tu jesteśmy. W kraju w którym je się pałeczkami i skąd pochodzi podkoszulek który właśnie nosisz. W kraju gdzie 26 literek zostało zastąpione 10.000 znaczkami a ludzie są tu żółci i mają skośne oczy... no i którzy porozumiewają się za pomocą dziwnych dźwiękow z których trudno jest wyodrębnić poszczególne słowa.
Jest tu jeszcze chiński mur, terakotowa armia i ...hmmm ... i chyba na tym sie kończy wiedza przeciętnego czlowieka na temat Chin. Niestety moja również, więc mam teraz świetną okazję żeby to zmienić.

Przydałoy się zacząć bloga od odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytania: co tam robisz? Jak długo zostaniesz? Czemu opuściłeś Wielką Brytanię żeby zamieszkać w tej betonowej dżungli? Z czego się utrzymujesz? Co na to twoja rodzina? Jadłeś już psa? Jako że zostanę tu conajmniej 2 lata, postaram się wprowadzić element suspensu do tego bloga. Przynajmniej tak robili moi ulubieni pisarze.

Jesteśmy tu od 5 dni i zastanawiam sie kto jest dla kogo bardziej dzwiny. Czy biały człowiek w maseczce przeciwsmogowej biegający bez butów  na samą górę 31 piętrowego budynku czy może żółty człowiek wysysający tyłek krewetki w restauracji albo plujący głośno w autobusie... Albo też noszący okulary bez szkiełek.




Aby rozwiać wszelkie wątpliwości wystarczyłoby zapytać. Świat byłby bardziej zrozumiały a ludzie bardziej otwarci i tolerancyjni. I pewnie używalibyśmy słowa "dziwne" o wiele rzadziej. Bo dziwne jest to co nieznane. Na przykład po chińsku słowo obcokrajowiec można zastąpić słowem kosmita o czym przekonaliśmy się wypełniając dokumnty wjazdowe na lotnisku w Pekinie.
Co więc robi biały człowiek w maseczce przeciwsmogowej biegający bez butów na samą górę 31 piętrowego budynku? Tu chyba potrzebne są 3 pytania - o maskę, o brak obuwia i o powód.

Pekin jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast świata.
Fabryki używają tu węgla opałowego, a że fabryk są setki to rezultat tego jest wiadomy. Nad Pekinem unosi się mgła zwana smogiem. Dlatego właśnie temperatura nie jest najważniejszym składnikiem chińskiej prognozy pogody. Jest nim wskaźnik zanieczyszczenia powietrza w skali od zera do +300. Jesli strzałka pokazuje >50 to można cieszyć się niebieskim niebem i tańczyć w parku razem z Chińczykami bez żadnej szkody na zdrowiu.







 Przy 150 uczniowie którzy właśnie przebywają na zewnątrz muszą wracać do budynku szkoły, gdzie uruchamiane są urządzenia oczyszczające powietrze. +300 to dawka śmiertelna więc teorytycznie powinno się albo nie wychodzić z domu albo nosić maskę ochronną. Kilka razy do roku licznik pokazuje +500 a wtedy powietrze można ciąć nożem i sprzedawać jako pamiątkę z Chin. Pewnie wielu ludzi w Polsce chciałoby poczuć zapach Pekinu więc pewnie można by było na tym zarobić. No ale zostawmy sprawy biznesowe i wróćmy do + 500. Chińczycy nic sobie z tego nie robią bo mijając dziennie setki twarzy, widuje możę trzy twarze w maskach, znad których wystaje para skośnych oczu.
Dziś było 180, więc tak sobie. Podobno wytrawny obcokrajowiec potrafi stwierdzić poziom zapylenia po smaku powietrza. Szczególnie kiedy harka się czarną smołą, o czym  jeszcze nie zdążyliśmy się przekonać. No ale wszystko przed nami. Maska stała się częścią naszej garderoby i da się do niej przyzwyczaić, tak samo jak do noszenia np. spodni albo butów. Apropo butów ...
Tu trzeba wejść w kolejny wątek - Pekin jest drogi! Ale czy aż tak żeby nie móc sobie pozwolić na parę butów? Otórz swoje obuwie sportwe zostawiłem w domu, powtarzając mantrę " przecież wszystko w Chinach jest tańsze". Niestety nie bardzo ... No może w Chinach rzeczywiście wszystko jest tańsze, ale napewno nie w Pekinie. Na zakup nowiutkich oryginalnych ników bedę musiał poczekać do mojej pierwszej chińskiej wypłaty.




W ostatnich latach bieganie stało się ważną częścią mojego życia. Ktoś nazwał to "escapism", czyli uciekanie.  Nie ma wtedy czasu na sprawdzanie zeszytów dzieci czy planowanie kolejnych lekcji. Jakby nic oprócz biegu się nie liczyło. Często się wtedy wyłączam i nie myślę o niczym - poprostu bięgnę przed siebie i czuję się świetnie. W momencie przeczytania słów "Greg - congratulation, you get a job, welcome to Beijing" wiedziałem że coś się zmieni w tym temacie. Bieganie w smogu czyli 20 krotnie więcej wciągnięć zanieczyszczonego powietrza? Nie dziękuję - muszę znaleść alternatywę. No i stało się!


Po wylądowaniu na lotnisku w Pekinie dojechaliśmy po kilku godzinach do naszego nowego domu - 31 piętrowego wieżowca. Postanowione - będę biegał po schodach. W masce oczywiście! ! A już niedługo kupię sobie buty do biegania bo w tych od garnituru jest niewygodnie.

A miny chińczyka który mijał mnie dziś na schodach nigdy nie zapomnę. To był tylko sen - tylko mi się wydawało że widziałem kosmitę w masce biegnącego bez butów po schodach. Chyba zjadłem dziś za dużo ryżu i wypiłem zbyt wiele filiżanek zielonej herbaty. Lepiej się zdrzemnę - walnę się w kojo to mi przejdzie.
Wyobraź sobie że wychodzisz z domu i na klatce schodowej widzisz spoconego murzyna biegnącego do góry. Takie rzeczy się nie zdarzają... A jednak.

Pekin w nocy wygląda ładnie - oświetlone wieżowce i ledwie słyszalne samochody. Nikogo już nie ma na ulicach i w parku niedaleko nas.




 Jutro wiatr rozwieje mgłę i spędzimy z Żanetką kolejny ciekawy dzień. Zjemy pyszne chińskie jedzenie w jakiejś kafejce gdzie nawet nie ma menu po angielsku. Będziemy się cieszyć wolnym dniem i tym że wszytko jest tu takie pierwsze. Że mimo 5ciu lat ciągle jestem zakochany we własnej żonie która odważyła się przyjechać tu ze mną.
Będziemy się cieszyć tym  że ochy i achy jak narazie są ważniejsze niż smog. Że bekający taksówkarze ciągle nas śmieszą i dziwią ( i jeszcze nie denerwuje) tak samo jak to że większość z nich jest daltonistami bo czerwone światło znaczy dla nich to samo co zielone. Że okulary bez szkiełek są tu modne. I że Chińczycy to naprawdę fajni ludzie!






1 komentarz:

  1. Ciagle nie mogę uwierzyć, że naprawdę tam jestes! Wprowadziłeś mnie Gregel w niezwykły stan. Pisz czasem!

    OdpowiedzUsuń