sobota, 16 sierpnia 2014

Historia zatacza kolo




HISTORIA ZATACZA KOLO - CZYLI OPOWIESC O MARZENIACH


Pekin skrywa sie za warstwa smogu – scisk w porannym metrze ustal a popoludniowy harmider na zakurzonych ulicach  zniknal po zamknieciu drzwi. Wciskam numer 8 na klawiaturze windy i laduje w innym swiecie. Zostaje tylko spokoj i swiadomosc ze wszystko jest dobrze, niemal idealnie.
Pekin skrywa sie za warsta smogu – zapominam o nim na kilka chwil i cofam sie o 8 lat wstecz, kiedy to wszystko sie zaczelo.    
                
                                                          
Bedzie to opowiadanie o marzeniach i o tym ze czasem musi minac sporo czasu aby sie spelnily. Aby zycie poskladalo sie do kupy – jak puzzle. Kawalek po kawalku a po jakims czasie widac zarysy obrazu. Widac postacie, miejsce, tlo, kolory – jest dobrze, niemal idealnie. 27 lipca 2014 wszystko zaczelo sie od nowa, chociaz jak juz pisalem, wszystko zaczelo sie dokladnie 8 lat temu podczas podrozy do Londynu na spotkanie z moim kumplem Jankiem.
Zwykly czerwony autobus i dwoch zwyklych chinczykow czytajacych wspolnie zwykla chinska gazete. Smiali sie z czegos a ja nie mialem pojecia z czego. Dziwne krzaczki mieszaly sie ze soba i krzyczaly – nie masz tu wstepu bialasie. To bylo jak cios wymierzony w moja aryjskosc – ZAREZERWOWANE DLA RASY SKOSNOOKIEJ. To brzmi jak wyzwanie …


Praca pelnoetatowego pomywacza w hotelu Hunting Lodge wypelniona byla marzeniami. Byl to jeden z najszczesliwszych okresow w calym moim 30-letnim zyciu. Bez wiekszych zmartwien i zobowiazan. Z glowa uniesiona wysoko i z wiecznym usmiechem na twarzy. Ktos nazwal mnie najszczesliwszym pomywaczem na swiecie. Patrzac na to z innej perspektywy – jak mozna byc szczesliwym spiac przez prawie 2 lata po 5 godzin dziennie i byc na samym dnie w hierarchii zawodowej? Swiatelko w tunelu bylo lepsze niz kawa – przeciez to wszystko sie skonczy. Pewnego razu wroce do domu jak zwykle o 1 w nocy, zajze do skrzynki i znajde tam list z jednej z angielskich uczelni – bedzie tam informacja o tym ze to wszystko skonczylo sie tak naprawde – ze zostalem przyjety na wydzial filologii chinskiej. Pewnego razu ...



Realizacja marzen wymaga poswiecen. Mozna czekac w nieskonczonosc na ich spelnienie albo poprostu wyjsc im na przeciw i tym samym zwiekszyc szanse na ich realiacje. Nie chcialem aby “pewnego razu” bylo tylko sloganem sluzacym do usprawiedliwienia sie przed samym soba. “Pewnego razu” – moze znaczyc tyle samo co “nigdy” bez pierwszego kroku.


PIERWSZE KROKI

Niestety dla wiekszosci ludzi ten krok jest ostatnim.  Zabieraja sie za cos ochoczo, liczac ze rezultaty przyjda z dnia na dzien. Upadek po pierwszym kroku i brak odwagi zeby sie podniesc. Wystarczy spojzec na dzieci – czy ktores z nich raczkuje do dziesiatego roku zycia? Albo taki Chopin tez nie byl odrazu Chopinem i  napewno nieraz mama mu mowila:
-       Chopin! Skoncz juz te rzepolenie i idz juz spac ! 

Wytyczylem sobie kroki z punktu A ktorym byl zmywak do punktu B ktorym byly wymarzone studia. Prosty i wyklarowany cel. Wystarczylo tylko:
-       zdac egzamin jezykowy na dosc wysokim poziomie
-       dostac sie na studia na jeden z 3 brytyjskich uniwersytetow
-       zarobic kupe kasy – na tyle duzo zeby nie musiec pracowac przez najblizsze 4 lata

 Cel byl wiec wielki. Wyobrazalem sobie ze moje zycie bedzie jedna wielka nauka chinskiego. Bylem szczesliwy! Mialem cel !  Mialem marzenia !

Stoje wyprostowany na koncu rzeki
Juz most wybudowany co wiedzie w swiat daleki
Juz oczy nie siegaja tam gdzie serce siega
A dusza w tancu spiewa - wloczega, wloczega ... 


 Nie moglo byc mowy o drugim kroku bez wykonania pierwszego - nie dostane sie na studia bez certyfikatu. Czas wyruszac w dluga droge, niestety bez mapy  i drogowskazow. Czulem jednak gleboko w sercu ze tak ma wlasnie byc. Czasem przeszla mi przez glowe mysl – “ale jak juz dostane sie na te studia, to za co zaplace czesne? Gdzie bede mieszkal?”  Wtedy mialem dwie drogi do wyboru:

                                    Plan A – jakos to bedzie
                                    Plan  B – cos sie wymysli

Wyobrazalem sobie siebie jako bezdomnego studenta, ktory siedzi pod mostem i robi zadanie domowe przy swietle ksiezyca. Te mysli wydawaly mi sie zabawne – kiedys opisze swoja historie i powstanie z tego ksiazka roku. Nikt nie bedzie wiedzial o moim drugim zyciu. Do czasu kiedy spotkam Ta Jedyna, a ona poprosi mnie zebym pokazal jej gdzie mieszkam.



Dobrze pamietam moj pierwszy krok – byl to lutowy poranek kiedy wszedlem do splesnialego budynku z napisem “college”.
-        Chce sie nauczyc dobrze angielskiego
-        Sa tutaj cotygodniowe zajecia angielskiego w poniedzialki u szczerbatej Heather
-        Juz chodze na zajecia ze szczerbata Heather.  Powiedzialem wyraznie ze chce sie nauczyc DOBRZE jezyka angielskiego. Szczerbata Heather wychodzi w polowie lekcji. Raz w tygodniu to ja sie moze naucze co najwyzej dobrze wiazac sznurowki. - Cos szlo nie tak. Juz wybralem sobie droge zycia i nie chce znowu czegos zmieniac.
-       Sa jeszcze prywatne lekcje za 5 funtow za godzine.
-       Pomysle o tym – wyszedlem i zamknalem za soba drzwi.

Pamietam te 15 minut pomiedzy pierwsza a druga wizyta w tym budyneczku. W glowie wszystko kalkulowalem. A moze poprostu bede sie uczyl sam? Musze kombinowac. Moze poslubie jakas Angielke a jak juz zdam egzamin to sie z nia rozwiode?
-       Wroc tam! – slyszalem coraz wyrazniej.
-       Ale przeciez ta baba wyraznie mowila ze nie ma zadnej porzadnej szkoly
-       Wroc tam! Poprostu tam wroc…

Wrocilem tam poprostu. Z lekkim zawachaniem udalem sie pod recepcje.
-       prosze tu chwile zaczekac – powiedziala recepcjonistka. Czyzby na mnie czekala? Poszla do pokoiku obok i szeptala cos do kobiety ktora klikala na klawiaturze komputera. Niech poprostu tu przyjdzie i mile mnie zaskoczy.
-       No  niby jest jakas szkola gdzie zajecia sa 5 razy w tygodniu od 8-15.
-       GDZIE? JAK? NAPRAWDE? WLASNIE TEGO MI TRZEBA!

Sekunde pozniej wypelnialem druczek z niewielkiej szkoly w Kettering, jakies 10 kilometrow od mojego domu. Zajecia zaczynaja sie za 2 miesiace, jesli mnie zaakceptuja.  A zaakceptuja napewno – to jest moje przeznaczenie i teraz wszystko zaczyna sie klarowac.
Pewnego razu wrocilem z domu jak zwykle o pierwszej w nocy i otworzylem skrzynke. Byl tam list. Otwieram. Udalo sie … Poprostu sie udalo. Taki byl pierwszy krok.
Nie spalem tej nocy tylko gapilem sie przez okno i zastanawialem sie co bedzie dalej. Wiedzialem jedno – obojetnie co bedzie dalej – bedzie dobrze! Kolejne 1,5 roku bede mial wyjete z zyciorysu. Pobodka o 7 rano, szkola od 8-15 a potem szybko do pracy na zmywaku od 16 do polnocy. Potem jeszcze praca domowa.


Mijaly kolejne miesiace podporzadkowane jednemu celowi. Stawialem wszystko na jedna karte. Obawialem sie ze przez napiety grafik nie zdolam ani przylozyc sie do lekcji, ani do pracy zawodowej. Nikt jednak nie narzekal – ani nauczyciele, ani szef kuchni. Mi tez chyba nie zdarzalo sie narzekac. Kochalem oba te miejsca bo dawaly mi spokoj sumienia i nawzajem sie uzupelnialy. Obojetnie co bedzie – bedzie dobrze – powtarzalem jak mantre.
Lekki snieg zadomowil sie na ulicach Corby kiedy jechalem motorem na ostateczny egzamin jezykowy. To bylo jak koszmar – wjechalem w zly wlot na autostradzie i wyladowalem daleko od centrum egzaminacyjnego. Zostalo 30 minut!
Zostawiam wiec motor przy wejsciu do stacji kolejowej i biegne ale nie wiem dokad. 



Jest pociag! Licze minuty. Bede mial ich 7 po dojechaniu do Coventry. Biegam po miescie jak wariat. W koncu otwieram drzwi budyneczku spozniony 2 minuty, przepycham sie przez 30 osobowa grupe ludzi. Wykrzykuje cos do kobiety za lada zdyszany jak kon po westernie.
- Rejestracja na egzamin? Prosze na koniec kolejki. - Udalo sie!
5 godzin pozniej moge wracac do domu. Mysle o tekscie o mrowkach i pytaniach do niego. Czy napewno wszystko zaznaczylem? Czy dobrze zinterpretowalem wykres slupkowy? Ale zaraz … gdzie jest moj motor?! Zupelnie o nim zapomnialem przez cala te bieganine. Niech poprostu bedzie na tej stacji! Byl … niestety z karteczka przywieszona u boku – musze zaplacic 30 funtow za parkowanie w miejscu niedozwolonym. To i tak taniej niz jakbym mial pisac ten egzamin jeszcze raz. 


Byla 1 w nocy kiedy otwieralem skrzynke pocztowa 3 tygodnie pozniej. Mialem ochote krzyczec ale pobudzilbym wszystkich bo grzeczne Virusy o tej porza juz spia. Przynajmniej w dni powszednie, bo w weekend najczesciej imprezuja. Mialem ochote poprostu z kims porozmawiac i powiedziec – sluchaj stary! Zdalem! Zrobilem kolejny krok! Nie bylo jednak nikogo oprocz pustych scian. To bylo w tym wszystkim najgorsze. Bo jutro rano to juz nie bedzie to samo. Szczescie jest jedyna rzecz ktora sie mnozy kiedy sie nim dzielisz. Jeszcze raz schodze z nadzieja do kuchni. Nie bylo tam nikogo.

Snieg stopnial i pojawily sie pierwsze paki. Corby wyglada pieknie przez te dwa tygodnie – chyba tylko wtedy. Spedzalem wolny czas wypelniajac aplikacje na uniwersytet. Nie jest latwo – chinski jest wykladany tylko na 3 prestizowych uniwersytetach.  Ocenami z matury raczej sie nie pochwale. W liscie motywacyjnym pisze cos o mojej odwiecznej pasji do nauki chinskiego i wciskam enter. Niech sie dzieje co chce… Marzenia o obowiazkowym roku w Pekinie w czasie drugiego roku nauki. Marzenia o przebywaniu z ludzmi ktorzy mysla tak samo jak ja. Marzenia o rzuceniu kariery pomywacza i skupieniu sie tylko na nauce byly coraz blizsze. Ale jak mozna mieszkac w Pekinie? Przeciez to jest takie nieralne. Pekin nie istnieje i jest tylko wytworem wyobrazni. Tam sie nie da dojechac a co dopiero tam mieszkac!
Byla pierwsza w nocy kiedy otwieralem skrzynke. Tym razem mailowa. Sheffield University odrzucil moje podanie. Wiem ze to nie koniec, ale byl to cios prosto w serce. Sprawdzam maile po kilka razy dziennie. Czekam … Dni sa coraz cieplejsze i dluzsze. Czasem wszystko traci sens. Jestem zmeczony i mam dosyc tej calej monotonii. Jakas czesc mnie buntuje sie – chce spedzic troche czasu z moimi kumplami. Czy oni jeszcze o mnie pamietaja? Tak rzadko ich widuje ostatnimi czasy. Tesknie za zwyklym ogladaniem filmow z Virusem, Misza i Efixem. Odbije sobie w Pekinie – pocieszam sie.
       Byla pierwsza w nocy kiedy otwieralem maila … cos tam jest … wystarczylo mi tylko jedno slowo abym wiedzial ze moja dluga droga w koncu sie skonczyla
-       congratulations Mr Dopart. Wylaczylem komputer ignorujac cala reszte.
W kuchni spotykam mojego kumpla Virusa. Skomentowal to jednym zdaniem
-       zajebiscie stary! Trzymaj browara!




To bylo jak pewniak! Zdalem egzamin jezykowy, przyjeto mnie na studia a trzeci problem rozwiazal sie sam – rzad angielski udziela nieoprocentowanego kredytu na studia ktory zaczne splacac dopiero gdy zaczne zarabiac kupe kasy.
Ide na studia! Jade do Pekinu! Bede tlumaczem! Bede wladca swiata!!! 3 kroki ktore zajely prawie 2 lata. Postawilem wszystko na jedna karte – zainwestowalem czas i wysilek i teraz moge odetchnac. Poprostu sie udalo. I za miesiac zwolnie sie z pracy w hotelu a za dwa miesiace polece w miejsce ktore wskarze mi kostka do gry – do Japonii. Czemu nie Chiny? Chiny czekaja na specjalna okazje …
       Mijaly kolejne tygodnie! Coraz blizej konca i poczatku historii ktora zaczela sie w zwyklym londynskim autobusie. Sielanka … az do pewnego sierpniowego popoludnia.
       To bylo jak koszmar. Niestety nie dalo sie z niego wybudzic. Jednym telefonem ktos przekreslil wszystko. Ale … przeciez moja szkola, egzamin, list ze mnie przyjeto, dostalem kredyt studencki … a Pekin? Co z Pekinem? Jaki blad? Cos z moja matura nie tak? Przeciez mam zostac tlumaczem! To koniec ___/\/\/\/\______/\/\_________/\_____________________

Tata zauwaza ze cos jest nie tak. Probuje to jakos ukryc ale marnie mi to wychodzi. Pocieszenie znajduje u siostry. Zawsze moglem na nia liczyc i naprawde mozna mi jej pozazdroscic. Nieraz ratowala mnie z tarapatow i mam nadzieje ze juz nie bedzie musiala.
Dowiaduje sie o clearingu – podobno sa jeszcze miejsca na niektore kierunki studiow tylko trzeba sie spieszyc. A chinski? Jest chinski??? Chociaz jedno miejsce??
Jest japonski? No dobra – najwyzej pozniej zmienie na chinski po roku. Albo zastosuje plan A albo plan B – cos sie wymysli. Dzwoni telefon:
-       - Pan Dopart? Skladal pan podanie na jezyk japonski ale jest problem – na naszym uniwersytecie nie ma takiego kursu – w jaki sposob zlozylem podanie na kierunek ktorego nie ma? Do dzis tego nie wiem…
-       - Zna pan jakis inny jezyk?
-       - W szkole policealnej mialem piatke z niemieckiego.
-       - No to postanowione – prosze sie zglosic w poniedzialek do recepcji.
-       - To znaczy ze jestem studentem germanistyki?
-       - No …tak!




Rzeczy dzieja sie za szybko. Jeszcze 2 dni temu mialem studiowac chinski, potem zlozylem podanie na japonski, ale okazalo sie ze taki kierunek nie istnieje. Ale jest niemiecki. Niech sie dzieje co chce. Jade na studia!
-      - sinologie?
-       - Nie – germanistyke …

Juz chyba kazdy sie pomieszal w tym wszystkim. Nawet ja. Szczegolnie kiedy przypadkiem spotkalem Polaka Sylwestra ktory studiowal hiszpanski na Manchester Metropolitan University – czyli dokladnie tam gdzie ja studiowalem niemca.

-                          - No to musisz dobrze gadac po hiszpansku – powiedzialem
-                         - Nie znam ani slowka, mozna zaczac od poziomu zerowego.

Ostatni raz zmienilem kierunek studiow. Zostalem wiec studentem jezyka hiszpanskiego, z ktorym zwiazalem swoje pozniejsze zycie zawodowe. Co tu duzo mowic. Wszystko jakos zaczelo sie ukladac. Chinskiego uczylem sie na uniwersyteckich lektoratach 2 razy w tygodniu i dalej go kochalem. Prawde mowiac poswiecalem mu wiecej czasu niz hiszpanskiemu. Szkoda bylo jednak Pekinu…Studia w Hiszpanii jakos beda musialy mi to wynagrodzic. A Pekin zostawie sobie na specjalna okazje. A Kolejne rozdzialy?

·      4 miesieczna podroz do Ameryki Poludniowej rok pozniej podczas ktorej poznalem milosc swojego zycia.
·      Studia w Hiszpanii, porwanie Zanety ze soba i nasza 3 miesieczna podroz do Azji
·      Koniec studiow licencjackich i dluga droga do zawodu nauczyciela hiszpanskiego
·      Slub z Ta Jedyna i pierwsza powazna praca w angielskim gimnazjum
·      Ten dzien …

Ten dzien, czyli styczniowy wieczor w jednym z londynskich hoteli. Dokladnie raz w roku spotykaja sie tu przedstawiciele elitarnych szkol miedzynarodowych – instytucji ksztalcacych bogate dzieci ambasadorow, biznesmenow i inwestorow.



Liczba 168 nakrecala mnie najbardziej -  dokladnie w tylu krajach znajduja sie szkoly miedzynarodowe. Od Polski i Niemiec az do Portogualii. Przez Brytyjskie Wyspy Dziewicze, Bahamy, Kajmany i Fiji. Konczac na Indiach, Bhutanie, Nepalu, Sudanie i 150 innych. Szkoly zachecaja mnostwem benefitow. Dostaniesz mieszkanie, niezle pieniadze, ubezpieczenie, ale najwazniejsze – dostaniesz najlepszych uczniow jakich mozesz sobie wymarzyc. Przypomnialy mi sie szczatki rozmowy z  Julianem, ktory spedzil w takich szkolach 25 lat, odwiedzajac 12 krajow
-       - ale jak to nie nakrzyczales na nikogo przez ostatnie 7 lat ??? A kiedy ostatnio musialem zostac z uczniem po lekcjach?
-      -  Nigdy !
-       - Sciemniasz czlowieku!
-       - Sprobuj…Wypelnij podanie i sam sie przekonasz. Swiat jest bardziej otwarty niz myslisz. Cholernie ciezko sie tam dostac, ale jak juz sie uda to gwarantuje ci ze nie wyjdziesz stamtad do konca zycia. To jak zamkniety krag dla wtajemniczonych.



Styczniowy wieczor w jednym z londynskim hoteli. Umawiamy sie na spotkanie z dyrektorami szkol w Koreii, Arabii Saudyjskiej, Omanie, Chinach, Niemczech, Dubaju, Rosjii i Wegier. Tylko tam szukali nauczyciela hiszpanskiego.  Jak zwykle na 2-letni kontrakt z mozliwoscia przedluzenia.
Podchodzimy do pana z Bahamow. Jak do cholery mozna byc dyrektorem szkoly na Bahamach? Przeciez tam ludzie jezdza na wakacje! Nikt tam nie mieszka na stale …Tak samo jak do Ustronia jezdzi sie tylko na wakacje !
Katem oka patrze na przedstawiciela szkoly w Kingston na Jamajce. W tym jednym miejscu spotkali sie ci wszyscy ludzie. Za chwile kazdy z nich wroci do swoich krajow. Prosze tylko o szanse – moge nawet jechac do Burundii na najgorsze zadupie ale dajcie mi szanse! Niech cos sie zmieni! Niech Nasze zycie bedzie takie o jakim zawsze marzylem z moja Zanetka – zebysmy mogli podrozowac, snic, odkrywac… Mieszkac w roznych krajach i cieszyc sie ze wszystkiego. Niech otworza sie wrote do tego zamknietego kregu.
Rozmawialismy z 30 dyrektorami – wiekszosc z nich nie chce nikogo bez doswiadczenia w systemie miedzynarodowym.
-       to zamkniety krag – ale jak juz tam wejdziesz, nie bedziesz chcial odejsc juz nigdy – mowil Julian.




Jak mam zdobyc doswiadczenie w systemie w ktory tak ciezko sie wkrecic? Pamietam te niepewnosc po kolejnej odmowie. Czy jest tu ktos kto nas szuka?
Podchodzimy do umiesnionego faceta ze szkoly w Pekinie. Przeglada nasze CV. Wyglada na to ze jest bardziej zainteresowany doswiadczeniem Zanety niz moim. Jej magister z nauczania angielskiego w Portsmouth University robi na nim wrazenie.

-       - Lubie Was ludzie. Przyjdzcie jutro do mnie to dluzej pogadamy. Chyba mam prace dla Was obu.
W ciagu ulamka sekundy bylem pewny. Mowie do Zanety
-       - Ten facet da nam prace! Zobaczysz!!!

Poprostu wiedzialem ze moja chinska opowiesc jeszcze sie nie zakonczyla. Historia zatoczy kolo a ja ponownie bede mogl zakochac sie w mieszaninie krzaczkow. I po co to wszystko? Czemu moje marzenia o Pekinie 7 lat temu zostaly raptownie przerwane? Ja wiem – i wie to Ona. Pekin czekal na specjalna okazje ktora wlasnie teraz sie nadarza. Przyjechalem tu z zawodem nauczyciela w towarzystwie mojej ukochanej zony – z miloscia mojego zycia ktorej szukalem przez tyle lat. Wszystko zaczyna do siebie pasowac. Tutaj w Pekinie konczy sie pewna historia i zaczyna kolejna. Obojetnie co bedzie – bedzie dobrze! Bo jest:

Plan A – jakos to bedzie
Plan  B – cos sie wymysli


Pekin czekal na cos szczegolnego - abysmy wjechali do niego w dwojke a wrocili w trojke. Dziekuje Bogu ze tak sobie to wszystko idealnie wykombinowal... 



5 komentarzy:

  1. Super piszesz Braciszku, jestem z Ciebie dumna, wszyscy jesteśmy!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. nie jestem pewien czy to ja jako ten Sylwester co ni w ząb nie znał hiszpańskiego (wszystko by się zgadzało) ale super się to czyta, pozdrawiam Sylwek :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieki Wam - Siostro i Sylwku :-) Oboje mieliscie znaczacy wplyw na moje zycie! Pozdrawiamy - ja, Zanetka i dzidzia w jej brzuchu :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty jesteś niesamowity...
    Tak pięknie piszesz o Żanecie i w ogóle widać, że jesteś szczęśliwy ;).
    I jeszcze dowiaduję się, że będziecie mieli dziecko ;). To wspaniale ! Gratulacje !
    Ps. To ja Anka Firanka.
    Też mam bloga, od dwóch lat ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. 39 yr old Speech Pathologist Bevon Sandland, hailing from Victoriaville enjoys watching movies like Parasite and role-playing games. Took a trip to Rock Drawings in Valcamonica and drives a Chevrolet Corvette L88. Wypisz swoj adres url

    OdpowiedzUsuń